Jest to książka podróżnicza a zarazem przygodowa przeplatana poczuciem humoru. Sprawia,że w
momentach śmiesznych osoba czytająca to, może zacząć się śmiać.Historie opisane na łamach książki są naprawdę świetne. Niektóre opisane są w sposób ciekawy i interesujący.I z każdej historii jest wyciągany morał.Autor w bardzo ciekawy sposób opisuje różne sytuacje przeżyte przez niego.Opowiada o zwyczajach, o ludziach z innych kultur.
Najbardziej zaintrygowała mnie historia o czasie.
Indianin opowiada,że i nich nie ma czasu, nic nie nagli , nic nie boli, nic nie czeka.I że dla nich jest szczęściem wiszenie na hamaku i nic nie robienie.im dłużej tym lepiej.Jego szczęście to ta spokojna chwila, która trwa, nikt i nic niczego od niego nie chce, nie trzeba się wysilać,martwic , nigdzie iść.Oni nie musza niczego zmieniać , dla nich liczy się bezruch, dana chwila. Oni szukają stanu ukojenia. I kiedy go znajdują to wolą się nie poruszać,żeby nie zepsuć czegoś. Dla nich nie istnieje czas i jest to zbędne dla nich.
Drugą historią , która mnie zaintrygowała była o karaibskiej modlitwie.
Gdy w czasie mszy świętej padają słowa : ''przekażcie sobie znak pokoju'' w kościele następuje pandemonium. Ludzie zaczynają wychodzić z ławek , ksiądz schodzi z ołtarza.
Wszyscy zaczynają spacerować po kościele w poszukiwaniu znajomych osób, z którymi trzeba się przeprosić,pogodzić,pojednać. A trwa to tyle ile trwać musi- aż wszyscy się ze wszystkimi pogodzą.
''Było to w murzyńskiej parafii na wybrzeżu karaibskim.
- Przekażcie sobie znak pokoju - powiedział ksiądz i zaraz potem nastąpiło zwyczajowe zamieszanie.
Po chwili ludzie powrócili do ławek,a kapłan do ołtarza.Ale nie podjął liturgii , tylko mówi:
- A teraz WY dwie- tu pokazał palcem w kierunku konkretnych osób - Teraz wy dwie także przekażcie sobie znak pokoju.
Kościół zamarł i nic.
- Nawołuje was po raz trzeci : PRZEKAŻCIE SOBIE ZNAK POKOJU! - ryknął ksiądz-
Będziemy tu czekać tak długo , aż przyjdzie Duch Święty i pokruszy wasze zatwardziałe serca.
Zapadła długa , baaaardzo długa , chwila ciszy.Nikt się nie poruszał. Nawet muchy przestały brzęczeć.
W końcu jedna z kobiet ryknęła przeraźliwym szlochem. Wtedy ta druga biegiem
rzuciła się w jej kierunku. Przypadły do siebie i zwarły w gorącym uścisku-dwie potężne Murzynki.
A potem dołączyli do nich pozostał członkowie rodziny.Wkrótce cały kościół trząsł się od mieszaniny płaczu i śmiechu.''
Dla nich Znak pokoju oznacza coś innego niż dla nas.Dla nas jest to pusta, żenująca formalność,tylko słowa. Kiwamy do siebie głowami , uśmiechamy się zdawkowo i mruczymy pod nosem : ''Pokój z tobą''.
Kolejna ciekawa historia jest też z Karaibską pasterką.
U nich tradycją jest to ,że jeśli narodzi się dziecko w okresie Bożego Narodzenia i przyniesie się na pasterkę noworodka ( musi to być pierworodny i chłopiec).Bywa,że kilka kobiet konkuruje o ten przywilej i ''ścigają się", która zdąży pierwsza urodzić i wydobrzeć na tyle, by iść do kościoła w tę jedną szczególną
noc narodzin Boga.Takiego noworodka chrzci się potem hucznie, w styczniową niedziele Chrztu
Pańskiego, nadając mu oczywiście imię Jesus.
Chciałabym w takiej pasterce uczestniczyć. Zobaczyć to na własne oczy i móc to później komuś opowiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz